Cmentarze są zazwyczaj jedynie milczącym świadectwem przeszłości. Uczestnicy naszych wyjadzów starają się odkrywać historię miejsc i ludzi, którzy kiedyś żyli w Kutach. Zachęcamy Państwa do wspólnego ożywienia kamiennych tablic poprzez odtworzenie historii osób tam spoczywajacych i dalsze losy ich rodzin.
Oto pierwsze z nich:
RYPSYMA ZARUGIEWICZOWA - 1848-1929
Rypsyma Zarugiewiczowa, moja pra prababcia urodziła się 4 pażdziernika 1848 roku w Kutach jako jedna z dwóch córek Ormianki Anny Antoniewicz, córki Samuela i austriackiego oficera von Schmidhofera. Rodzice zmarli młodo z powodu panującej w tamtym czasie epidemii, osierocając Rypsymę i jej starsza siostrę Olgę. Wobec powyższego rada ormiańska zadecydowała, że dziewczyny należy szybko wydać za mąż. W międzyczasie, okradziono je z rodowej biżuterii. Klejnoty swojej matki Rypsyma rozpoznawała na szyjach, palcach i w uszach, matek swoich koleżanek. Dwudziestoletnia Rypsyma w 1868 roku została żoną dużo starszego od niej ormiańskiego kupca Bogdana Zarugiewicza, syna Anny Isakiewicz i Andrzeja Zarugiewicza.
Podobno była zakochana w kimś innym, ale ukochany nie dotrzymał obietnicy…i Rypsymie było już wszystko jedno za kogo wyjdzie za mąż.
Rypsyma i Bogdan, zamieszkali w domu z dużym ogrodem, który naruszony zębem czasu stoi do dzisiaj w Kutach przy ul Strzelców Siczowych 36. Z swoją siostrą, Rypsyma zerwała wszelkie kontakty, po tym jak zauważyła, że Olga za bardzo podoba się Bogdanowi. Dziewczyna opuściła dom i nigdy więcej się nie spotkały. Po wielu latach Rypsyma na prośbę córek, przyjmuje wnuka swojej siostry, bardzo przystojnego młodego mężczyznę. Babcia Lidia wspominała, że był podobny do Gregory Pecka.. Zginął niedługo po tym, służąc jako żołnierz pogranicza w niewyjaśnionych okolicznościach….
Rypsyma nie miała z mężem łatwego życia, który z racji wykonywanej pracy rzadko bywał w domu. To na nią głównie spadły obowiązki wychowywania dzieci i prowadzenia domowego gospodarstwa.. Urodziła ich dziesięcioro z czego siedmioro przeżyło; Andrzej, Grzegorz, Haneczka, Jan, Maryńcia, Albina i najmłodsza Jadwiga.
Jadwigę urodziła mając ponad 40 lat. Bardzo rozpaczała, że jest już za stara na macierzyństwo, ale dorosłe córki przyrzekły, że pomogą jej wychować najmłodsze dziecko i tak się też stało…
Rypsyma , która według rodzinnych przekazów pochodziła ze starego książęcego, ormiańskiego rodu , przykładała bardzo dużą wagę do tradycji i właściwego wychowania, a jako córka austriackiego oficera do pracy i porządku .O tym książęcym rodowodzie wspomniał również podczas ślubu moich dziadków Lidii i Stanisława, ksiądz Samuel Manugiewicz.
Wielką pasją Rypsymy była historia wojen napoleońskich, w których jej austriacki dziadek brał udział . Wieczorami przy naftowej lampie długo, czasami do późnej nocy czytała książki o cesarzu Francji .Z powodu surowego charakteru i miłości do cesarza, wnuczki nazwały ja babcia –Napoleon.
W jej domu wszyscy mieli swoje miejsce i obowiązki. Dziewczynki po przyjściu ze szkoły i odrobieniu lekcji, uczyły się szycia, haftowania, cerowania, szydełkowania, gotowania i wielu innych prac domowych. Dorosłe córki i syn bardzo liczyli się ze zdaniem matki i nigdy nie sprzeciwili się jej woli. Babcia Lidia wspominała, że jak tylko skończyła zadaną wcześniej pracę zaraz babcia Rypsyma lub ciotki znajdowały dla niej następną. Nikt w domu mógł siedzieć bezczynnie bo to według Rypsymy było grzechem i marnotrawstwem czasu.
Głęboko wierząca i praktykująca Rypsyma zabierała wnuczki do kościoła, gdzie ledwie wytrzymywały długie prawie trzy godzinne ormiańskie nabożeństwa...
Zawsze była elegancko i stosownie ubrana, gładko uczesana, a na starych fotografiach widać jej zamiłowanie do białych żabotów i rękawiczek. Jak większość Ormianek, oszczędna czasami do przesady, toteż na co dzień rodzina żyła skromnie, choć mogła pozwolić sobie na więcej. Tym bardziej, że pradziadek Grzegorz przesyłał pieniądze na utrzymanie swoich córek….
Słodycze dzieci jadły od święta i pewnie dlatego babcia Lidia często wspominała koleżankę Zytkę, przynoszącą jej z piekarni ojca do szkoły, słodkie bułeczki, bałabuchy.
Rypsyma biegle mówiła w języku ormiańskim, ale nie nauczyła wnuczek, ale może to one nie chciały się uczuć z powodu nadmiernej, babcinej kurateli???
Chowały się pod stołem, przykrytym długim białym obrusem i słuchały, naśmiewając się po cichu z rozmów prowadzonych przez Rypsymę i jej ormiańskie przyjaciółki. Nauki Rypsymy nie poszły na marne. Żadna z kobiet w naszej rodzinie nie gotowała smaczniej niż babcia Lidia, nikt nie piekł lepszego ciasta, ani nikt tak pięknie nie cerował poniszczonej odzieży jak ona.
Jednym z miłych wspomnień babci Lidii związanych z Rypsymą i ciotkami były latem ich wspólne, wyprawy nad Czeremosz. Wtedy babcia i ciotki jakby zrzucały z siebie pancerz surowych zasad i wesoło spędzały czas razem z dziewczynkami
W 1929 roku w wieku 81 lat umiera Rypsyma Zarugiewiczowa, zostaje pochowana na kuckim cmentarzu zaraz przy kaplicy. Jej mąż Bogdan zmarł wiele lat wcześniej w Besarabii .
W sierpniu 2010 roku zobaczyłam po raz pierwszy, ale wierzę, że nie ostatni babcine Kuty, Czeremosz, stary rodzinny dom, grób pra prababci Rypsymy i teraz to są także moje Kuty……
JADWIGA ZARUGIEWICZOWA - 1878-1968
Jadwiga Zarugiewiczowa z domu Karczewska, córka Mikołaja i Petroneli z domu Bohosiewicz, ciotka mojej babci Lidii Matusz z domu Zarugiewicz, a moja cioteczna prababka była osobą pod każdym względem wyjątkową i zajmuje szczególne, znaczące miejsce w naszej rodzinie.
Urodziła się w Kutach w 1878 roku. Prawdopodobnie w 1900 roku wyszła za mąż za Andrzeja Zarugiewicza, brata mojego pradziadka Grzegorza. W 1901 roku w Kutach przyszedł na świat ich pierworodny syn Konstanty Zarugiewicz, następnie w 1903 roku, także w Kutach urodziła się córka Stefania.
Kolejne dzieci Wacław i Zofia rodziły się w Przemyślanach i we Lwowie. Mąż Jadwigi, Andrzej, a mój cioteczny pradziadek był bankowcem i w związkiu z tym często zmieniał miejsce pracy. Przez jakiś czas rodzina mieszkała także w Wiedniu.
O Jadwidze Zarugiewicz usłyszałam pierwszy raz jako dziecko od mojej babci Lidii.
Babcina opowieść o jej wyjątkowej ciotce, zrobiła na mnie, małej dziewczynce ogromne wrażenie. Jadwiga Zarugiewiczowa była matką jednego z Orląt Lwowskich, uczestnika walk polsko-ukraińskich o Lwów oraz wojny polsko-bolszewickiej - Konstantego Zarugiewicza.
19-letni Konstanty zginął w bitwie pod Zadwórzem, która została nazwana Polskimi Termopilami, 17 sierpnia 1920 roku. Rodzinie, mimo usilnych prób nie udało się odnaleźć ciała, prawdopodobnie został pochowany w bezimiennej, wspólnej mogile. Za bohaterstwo w obronie ojczyzny, został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari oraz Krzyżem Walecznych w 1921 roku, a w 1933 r. Krzyżem Niepodległości.
W 1925 roku we Lwowie Jadwiga Zarugiewiczowa została uhonorowana przez lwowską społeczność. Wybrano ją jako jedyną spośród wielu matek, które utraciły synów w walce za ojczyznę. Poproszono, aby wybrała jedną z trzech trumien, w których znajdowały się zwłoki nieznanych żołnierzy, ekshumowane z Cmentarza Obrońców Lwowa. Trumna miała zostać uroczyście przetransportowana do Warszawy i złożona w Grobie Nieznanego Żołnierza. W podniosłej atmosferze, ubrana w głęboką czerń, moja cioteczna prababka, wskazała na jedną z trumien……
Miałam może 10 lub 12 lat kiedy usłyszałam tę historię i pamiętam do dzisiaj jak ogromne wrażenie na mnie wywarła.
Wyobraźnia podsuwała mi widok zapłakanej, pogrążonej w bólu i rozpaczy, matki szukającej na polu bitwy zwłok swojego ukochanego syna …..W jakiś czas potem wybrałam się z moją babcią Lidią, aby zobaczyć Grób Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Jakże wielkie było moje zdumienie i rozczarowanie, gdy stwierdziłam, że ani na samym Grobie, ani w jego najbliższym otoczeniu nie ma chociaż by najmniejszej informacji (w formie tabliczki) o Jadwidze Zarugiewiczowej i niestety nie ma jej nadal….
Dzisiaj, dzięki uprzejmości mojego ciotecznego wujka Tomasza Pawelskiego, wnuka Jadwigi Zarugiewiczowej, który podzielił się ze mną swoimi wspomnieniami wiem o mojej ciotecznej prababce więcej. Zawsze ciekawiło mnie jaką osobą była w codziennym życiu…
„W mojej pamięci babcia jawi się jako typowa polska matrona, strażniczka cnót i porządku - wspomina wujek. Można by powiedzieć postać posągowa, a przez to dość władcza i despotyczna. Wszystko co się działo w rodzinie musiało mieć babciną zgodę i akceptację Czasami nawet używano podstępów i wybiegów, aby nie poddać się babcinej kurateli”
Była wybitną, charyzmatyczną osobą. Wielką patriotką, która tak wychowała syna, że ten nie zawahał się oddać swojego, 19 letniego życia kiedy Ojczyzna była w potrzebie…..
Tabliczka z informacją o niej, jako o symbolicznej matce i matce żołnierza, powinna się znaleźć przy Grobie …dla współczesnych i przyszłych pokoleń
Jadwiga Zarugiewiczowa zmarła w 1968 roku w Suwałkach.
KONSTANTY ZARUGIEWICZ 1901 - 1920
Urodził się 18 października 1901 w Kutach w rodzinie polskich Ormian. W 1918 ukończył szkołę średnią. Po wybuchu walk z Ukraińcami o Lwów, już pierwszego dnia (1 listopada 1918), zgłosił się jako ochotnik do oddziału kapitana Romana Abrahama na Górze Stracenia, gdzie został dwukrotnie odznaczony w rozkazie dziennym. Po wycofaniu się Ukraińców ze Lwowa wziął udział w bitwach pod Gródkiem Jagiellońskim i Bartatowem, gdzie został ponownie odznaczony. Wiosną 1919 uczestniczył w polskiej ofensywie. Walczył pod Skniłowem i Trembowlą. Do Lwowa powrócił z końcem lata.
Wstąpił na wydział mechaniczny Politechniki Lwowskiej. Jednak już wiosną 1920 musiał przerwać studia, gdyż został wysłany na Spisz, gdzie w czasie plebiscytu był komendantem odcinka. Po wybuchu wojny polsko-bolszewickiej wrócił do Lwowa i ponownie wstąpił do Oddziału Ochotniczego Romana Abrahama jako sierżant w kompanii karabinów maszynowych. W bitwie pod Chodaczkowem k. Tarnopola został ranny. Następnie razem ze swoim oddziałem wycofał się za linię Busk-Krasne. Zginął 17 sierpnia 1920, walcząc z konnicą Siemiona Budionnego w bitwie pod Zadwórzem (zwanej Polskimi Termopilami). Mimo prób rodzinie nie udało się odnaleźć ciała.
W 1921 został odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari i Krzyżem Walecznych, a w 1933 Krzyżem Niepodległości.
Matka Konstantego Zarugiewicza – Jadwiga – została w 1925 poproszona o wskazanie tej trumny, spośród trzech trumien ze zwłokami nieznanych żołnierzy, ekshumowanych z Cmentarza Obrońców Lwowa, która miała zostać przewieziona do Warszawy w celu złożenia w Grobie Nieznanego Żołnierza. W pierwszej trumnie znaleziono zwłoki sierżanta, w drugiej kaprala, w trzeciej nie było żadnych stopni wojskowych, odkryto tam zaś maciejówkę z orzełkiem. Zamknięte trumny ustawiono następnie przed cmentarną kaplicą celem wyboru jednej z nich. Jadwiga Zarugiewiczowa wskazała jedną z trumien. Po otwarciu trumny okazało się, że wybór padł na żołnierza bez szarży, z maciejówką. Był to znak, że wybrano ochotnika, żołnierze regularnego wojska nosili bowiem rogatywki. Lekarz dokonujący oględzin orzekł, że pochowany miał przestrzeloną głowę oraz nogę. Były to przesłanki pozwalające uznać, iż poległ na polu chwały, oddając życie za ojczyznę.
Ilona Matusz - Tokarczyk, Warszawa pażdziernik 2010
I jeszcze wiersz autorstwa Pani Ilony:
Babcia Lida
Babcia wieczorem opowiadała
wspomnienia przędła jak włóczki ślad
oczami wyobraźni widziała
swojej młodości ormiański świat.
Kwiat morwy wchodzący do okna
zapach brzoskwini w letni dzień
winogrona gładkie jak opal
żarliwą modlitwę i sukni czerń.
W szkatułce od lat schowane
pożółkłe listy i kwiatów susz
chwile ulotne nie zapomniane
duszne zapachy letnich burz.
Złoty zegarek z wytartą tarczą
dzisiaj nie liczy godzin i dat
młodość już nie jest czystą kartą,
przeszła… jakby zdmuchnął ją wiatr.
Babciny uśmiech lekki jak piórko
na fotografii z tamtych lat
będę słuchała nowej historii
lecz jeszcze teraz nie przyszedł czas..
Dzieląc się wpomnieniami o swojej wyjątkowej babce Jadwidze, wujek Tomek stwierdził refleksyjnie: Ja grobu swojego ojca nie mogę odnależć, rodzinne groby rozrzucone zostały po całym świecie. Jest jednak takie miejsce w naszej stolicy, które kieruje myśli, uwagę i pamięć nie pozwalając zapomnieć o bezimiennych mogiłach i bohaterach, którzy w nich spoczywają. Tym miejscem jest Plac Piłsudskiego z Grobem Nieznanego Żołnierza, a od 2 listopada 2011 roku fronton siedziby Dowództwa Garnizonu Warszawa, gdzie została uroczyście odsłonięta tablica poświęcona Jadwidze Zarugiewiczowej i Konstantemu Zarugiewiczowi. Dzięki wieloletnim wysiłkom i staraniom Fundacji Ormiańskiej KZKO, wsparciu Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz Miasta st.Warszawy to wydarzenie, w którym wzięły udział delegacje państwowe, związki i stowarzyszenia stało się faktem. W treści zamieszczonego na tablicy tekstu widnieje min. napis: Jadwiga Zarugiewiczowa urodziła się w Kutach i pochodziła z rodu polskich Ormian... Rola jaka stała się udziałem mojej ciotecznej prababki Jadwigi i jej syna Konstantego została uhonorowana i zapisana na zawsze w historii jak również polskiej tradycji narodowej.
Warszawa grudzień 2011 rok
30 maja 2016 roku odbył się w Warszawie wyjątkowy, uroczysty pochówek Jadwigi Zarugiewiczowej - "Matki Nieznanego Żołnierza".
O godzinie 11.00 w Katedrze Polowej Wojska Polskiego przy ul. Długiej w Warszawie rozpoczęła się uroczystość pogrzebowa. We Mszy św. uczestniczyli wicemarszałek Sejmu Joachim Brudziński, Edgar Ghazaryan - ambasador Republiki Armenii w Polsce, Andrzej Kunert - sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, krewni Jadwigi Zarugiewiczowej, przedstawiciele Fundacji Armenian Foundation, przedstawiciele Wojska Polskiego, społeczności Ormian w Polsce oraz poczty sztandarowe.
Wspólnota Ormian Polskich skupiona wokół Fundacji Armenian Foundation przeżyła swój wielce radosny dzień. Dzięki wsparciu Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa i osobistemu zaangażowaniu Pana Ministra Andrzeja Kunerta doczesne szczątki mojej śp.ciotecznej prababki, jednej z naszych wielkich, ormiańskich Matek - Jadwigi Zarugiewiczowej z rodu Bohosiewiczów, urodzonej w Kutach, zostały szczęśliwie odnalezione, po 48 latach zapomnienia. Jadwiga Zarugiewiczowa z rodu Bohosiewiczów jest Symboliczną Matką Nieznanego Żołnierza. Nasza bohaterska, ormiańska Matka w 1920 roku straciła syna Konstantego, który zginął w obronie Lwowa, pod Zadwórzem, w walce z bolszewikami. Zadwórze nazywane jest przez Polaków "Polskimi Termopilami". W 1925 roku Jadwiga Zarugiewiczowa poproszona została przez ówczesne władze o wybór trumny ze szczątkami polskiego żołnierza. Trumna z bezimiennymi szczątkami została złożona w Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie - w miejscu najbliższym sercu każdego Polaka, gdzie umieszczone są urny z ziemią ze wszystkich pól bitewnych świata uświęconych krwią polskich bohaterów walczących o wolność swej ojczyzny.
Przedziwne losy i zawirowania historyczne spowodowały, że moja śp. prababka i nasza Bohaterska Matka zmarła w Suwałkach z dala od swoich bliskich. Staraniem Macieja Bohosiewicza, w styczniu br., odnalezione zostało miejsce pochowku śp. Jadwigi Zarugiewiczowej, a Jej szczątki sprowadzono do Warszawy, by 30 maja br. uroczyście z honorami państwowymi, w asyście najwyższych władz państwowych oraz przedstawicieli wszystkich rodzajów wojsk Rzeczypospolitej Polskiej pochować naszą Ormiańską Matkę na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach wśród Jej "dzieci", żołnierzy walk 1920 roku. Aby podkreślić ormiańskie korzenie Symbolicznej Matki specjalnie wykonano i sprowadzono z Armenii chaczkar (wotywny krzyż ormiański wykonany z wulkanicznej skały - tufu), który stanął na Jej grobie.
Jadwiga Zarugiewiczowa decyzją Prezydenta RP Andrzeja Dudy została pośmiertnie odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi w pielęgnowaniu pamięci o najnowszej historii Polski. Odznaczenie z rąk prof. Elżbiety Fedyszak-Radziejowskiej doradcy Prezydenta RP odebrał podczas uroczystości pogrzebowych, wnuk Symbolicznej Matki Nieznanego Żołnierza - Tomasz Pawelski.
FOTORELACJA z uroczystości pogrzebowych KLIKNIJ TUTAJ
Warszawa, listopad 2016