Interaktywna Mapa Cmentarza
  • ZADUBROWCE
  • Dodano 2012-01-17

Wycieczka do Zadubrowców i ukraińska gościnność mocno utkwiła w pamięci Rafała Zdrenki - fragment publikacji z 2010 roku:

,,Tym  bowiem różni się Ukraina od innych państw, że każdy, nawet najmniejszy jej zakamarek stanowi emblemat naturalności. Utwierdzałem się w tym przekonaniu tym mocniej, im więcej kroków stawiałem po tej doświadczonej historycznie ziemi. Ale sama natura to nie wszystko. Większość Polaków ma uprzedzenia do „wschodniaków”. Jako że jesteśmy w większości antyrosyjscy (po pewnej lotniczej katastrofie jeszcze mocniej), a „wschodniaków” zwykle kojarzymy z Rosjanami, nie mamy jako naród dobrego zdania na ich temat. Przyznam, że osobiście dość sceptycznie podchodziłem do konieczności kontaktu z Ukraińcami, zanim przybyłem do Kut. Jak się jednak okazało pomyliłem się nie  delikatnie. Pomyliłem się znacząco.

Pewnego słonecznego popołudnia, po skończeniu prac na cmentarzu w Kutach, kierownictwo wolontariatu postanowiło wyruszyć na poszukiwania śladów ormiańskich. Chętni wyruszyli zatem z wycieczką. Celem było odnaleźć w okolicy możliwie najwięcej odznak obecności polskich Ormian. Z trudem było mi uwierzyć, że w tak niewielkim promieniu jaki mogliśmy przebyć autobusem w ciągu jednego popołudnia, można było odnaleźć tak dużo „korzeni”. Nie obyło się bez odnalezienia kilku postarzałych grobowców, ale także zrujnowanych kościołów, albo tego co z nich pozostało. Udało się nam jednak również odwiedzić pewną małą wioseczkę, w której poszukiwaliśmy prawosławnego kościoła. Był on położony w bardzo malowniczej okolicy, gdzie niezwykle trudno było się dostać za pośrednictwem środków lokomocji, jednak nieustraszony Pan Szymon i z tym sobie poradził. Po dotarciu na górę (co dla niejednego stanowiło duże wyzwanie), udało się nam odnaleźć kościół. Jak się jednak wkrótce okazało, kościół był zamknięty, a od okolicznych mieszkańców udało się nam jedynie ustalić, że klucz do środka ma pewien ksiądz, który mieszka w okolicy. Marnotrawstwem czasu i energii było zrezygnowanie z poszukiwań w tym momencie, tym bardziej, że młodzież była trochę poirytowana, dlatego ustalono, że trzech śmiałków ruszy na poszukiwanie informacji. Byłem jednym z nich. Nie znałem  w zasadzie żadnego ukraińskiego słowa, ale dziarsko ruszyłem w dół, aby „zasięgnąć języka”. Dotarłem do niewielkiej zabudowy, ogrodzonej drewnianym, choć mocno doświadczonym przez czas płotem. Za nim kryło się podwórze. Brama otworzyła się ze skrzypnięciem, a gdy trzasnęła, zwróciłem uwagę mieszkającej tu babuleńki. Stało się to właśnie teraz. To teraz miało się na zawsze zmienić moje podejście do rdzennej ludności Ukrainy. Babcia mieszkała bardzo ubogo. Najbardziej odzwierciedlającym obrazem, który może choć odrobinę przylizać widok, który ujrzałem jest chyba wizerunek podwórza Kargula i Pawlaka ze znanej polskiej komedii… To tutaj było jednak znacznie mniejsze i jeszcze bardziej zaniedbane.
Okazało się jednak, że porozumienie nie było dalekie od sukcesu, bo choć ni w ząb rozumiałem co Pani mówi do mnie, to najwidoczniej Ona doskonale rozumiała co ja mówię do niej. Szybko zadzwoniła kręcąc dużym analogowym talerzem telefonu stacjonarnego do pewnej osoby i po niewielkiej pomocy Pana Macieja i Wiktora udało się nam porozumieć. Okazało się że w posiadaniu klucza do kościoła jest człowiek, który ma kłopoty z chodzeniem i musimy go przywieźć, jeśli chcemy obejrzeć kościół. Cóż było robić. Pan Szymon ruszył w dół i ryzykując rozbicie pojazdu postanowił przywieźć nam „klucznika”. Kilkanaście minut później mogliśmy podziwiać wnętrze kaplicy, ufundowanej przez właścicieli tamtejszych dóbr – rodzinę Petrowiczów. Dotarcie do tego miejsca było wyczynem wręcz karkołomnym…Na miejscu okazało się, że do kaplicy dobudowano kościół, który obecnie służy jedynie za składowisko starych części ołtarza i innych niepotrzebnych rzeczy, mających dla nas duża wartość emocjonalną… Jedna z atrakcji była też drewniana wieża, z której rozpościerał się fantastyczny widok na okolicę. To jednak dopiero początek zdziwienia, którego miałem okazję doświadczyć. Kiedy zmęczeni oraz spragnieni i głodni wyszliśmy na zewnątrz sakralnej budowli, obok autokaru czekała na nas znajoma babuleńka, u której wcześniej próbowałem zasięgnąć pomocy w poszukiwaniach.  Czekała z ogromnym wełnianym kocem oraz kilkoma wielkimi słojami leżącymi na ziemi (aż trudno mi było sobie wyobrazić jak sama je tu przytargała). Kiedy nas ujrzała dziarsko zatrzepotała kocem i go rozłożyła, a potem zaczęła otwierać słoiki i kroić chleb.  Ta kobieta postanowiła nas poczęstować. Konfitury, smalec, kompot, domowej roboty wielki bochenek chleba… Tym czym miała, postanowiła nas ugościć…

  • Biesiada-przygotowana-przez-jedna-z-mieszkanek-Zadubrowcow-1.JPG
  • Biesiada-przygotowana-przez-jedna-z-mieszkanek-Zadubrowcow-2.JPG
  • Biesiada-przygotowana-przez-jedna-z-mieszkanek-Zadubrowcow-3.JPG
  • Biesiada-przygotowana-przez-jedna-z-mieszkanek-Zadubrowcow-4.JPG
  • Biesiada-przygotowana-przez-jedna-z-mieszkanek-Zadubrowcow-5.JPG
  • Biesiada-przygotowana-przez-jedna-z-mieszkanek-Zadubrowcow.JPG
  • Drewniana-cerkiew-dobudowana-do-kaplicy-po-1945r-1.JPG
  • Drewniana-cerkiew-dobudowana-do-kaplicy-po-1945r.JPG
  • GOSCINNOSC.JPG
  • Murowana-kaplica-wybudowana-przez-rodzine-Petrowiczow-1.JPG
  • Murowana-kaplica-wybudowana-przez-rodzine-Petrowiczow-2.JPG
  • Murowana-kaplica-wybudowana-przez-rodzine-Petrowiczow-3.JPG
  • Murowana-kaplica-wybudowana-przez-rodzine-Petrowiczow.JPG
  • niestety-nie-pozwolono-nam-zajrzec-do-tego-kufra.JPG
  • pozostalosci-oltarza-z-kaplicy-Petrowiczow-1.JPG
  • pozostalosci-oltarza-z-kaplicy-Petrowiczow.JPG
  • Prawdopodobnie-miejsce-pochowku-czlonkow-rodziny-Petrowiczow.JPG
  • Widok-z-kaplicy-petrowiczow-w-Zadubrowcach.JPG
  • Wnetrze-kaplicy-Petrowiczow-1.JPG
  • Wnetrze-kaplicy-Petrowiczow-2.JPG
  • Wnetrze-kaplicy-Petrowiczow-3.JPG
  • Wnetrze-kaplicy-Petrowiczow-4.JPG
  • Wnetrze-kaplicy-Petrowiczow-5.JPG
  • Wnetrze-kaplicy-Petrowiczow.JPG
sponsorzy i partnerzy: