Historia grobowca rodziny Ciołków w Kutach na Kresach południowo -wschodnich II Rzeczpospolitej
Pojęcie Kresy to nazwa geograficzno – przestrzenna oznaczająca wschodnie i południowo – wschodnie tereny dawnej, przedrozbiorowej Rzeczpospolitej – to wschodnie pogranicze czy też - jak drzewiej mówiono - rubieże.
Termin „Kresy” funkcjonował w języku mówionym na długo przed tym, nim pojawił się w literaturze. Początkowo „kresami” zwano strażnice wojskowe usytuowane wzdłuż wschodnich i południowo – wschodnich granic państwa, strzegące od najazdów tatarskich, hajdamackich i wołoskich. Po rozbiorach część tych terenów nigdy już nie wróciła do Polski, natomiast pozostała część Kresów II Rzeczpospolitej niesławnym traktatem Ribbentrop – Mołotow, a później z Jałty, została zagarnięta przez władze sowieckiei wcielona do Związku Radzieckiego. Obecnie ten obszar znajduje się na tak zwanej zachodniej Ukrainie.
Oprócz Wołynia także Kresy południowo – wschodnie w latach 1943 – 1945 bardzo ucierpiały w czasie ludobójstwa Polaków i spolonizowanych Ormian (Polaków ormiańskiego pochodzenia), kiedy to całe wsie i miasteczka, a nawet i większe miasta zostały poddane nieludzkiemu terrorowi – domy były palone, ludność polska mordowana i to w okrutny sposób.
Jednym z takich miasteczek na Pokuciu, krainie leżącej na południowo – wschodnich terenach II Rzeczpospolitej, są Kuty, położone w szerokiej dolinie granicznej ( Polski z Rumunią ) rzeki Czeremosz, która przecina zalesione tereny Karpat Wschodnich – pasma Gór Pokucko – Bukowińskich. Kuty jedno z największych miast w powiecie kosowskim uważane było od dawna za stolicę południowo - wschodniej Huculszczyzny.
Dzięki swojemu położeniu oraz ze względu na południowy klimat pozwalający na uprawę owoców takich jak morele, brzoskwinie oraz winogrona, Kuty były w latach przedwojennych znaną miejscowością letniskową.
W tym mieście założonym przez Ormian, od wieków żyli w zgodzie obok siebie Polacy, Ormianie i Rusini oraz Żydzi (razem około 12 tys.), ich kultura, zwyczaje, a nawet obrzędy przenikały się.
Pisząc o tym mieście, nie można pominąć faktu, że Kuty ( 336 m npm.) leżą u stóp góry o nazwie Owidiusz ( 612 m npm). Skąd ta nazwa ?
Owidiusz – Publius Ovidius Naso jeden z największych poetów rzymskich żyjących na przełomie I wieku p. n .e. i I wieku n. e . autor licznych elegii miłosnych i panegiryków został skazany przez Oktawiana Augusta, prawdopodobnie za obrazę drugiej jego żony, Liwii, na dożywotnią relegację do Tonis nad Morzem Czarnym.
Na banicji przebywał przez 26 lat aż do śmierci tj. do około 18 r n.e. Wg przekazów w tym okresie przebywał też prawdopodobnie poza granicami Imperium Rzymskiego i jakiś czas mógł spędzić w osadzie u stóp góry nazwanej później na jego cześć Owidiuszem.
Może właśnie tutaj na przełomie 8 i 9 r pisze zbiór elegii wygnańczych „ Tristia ” - Żale?
Warto również wspomnieć, że najlepszym i najwybitniejszym jego dziełem był poemat epicki złożony z pięciu ksiąg pisanych heksametrem „ Metamorphosses ” –„ Przemiany ”, z których zapamiętałem z nauki łaciny w szkole średniej ( którą ukończyłem w Oławie ) 4 wersy
89 – 92 z Liber Primus:
…..Aurea prima sata est aetas , quae vindice nulo ,
sponte sua , sine lege fidem rectumque colebat .
poena metusque aberant , nec verba minantia fixo
aere legebantur , nec supplex turba tinebat ..
W dowolnym tłumaczeniu Brunona hr. Kicińskiego znaczy to :
….. Złoty najpierw wiek nastał. Nie z bojaźni kary,
Lecz z własnej chęci człowiek cnoty strzegł i wiary.
Kary, trwogi nie znano. W spiżowych tablicach
Groźby praw, i wyroku na sędziego licach
Lud nie czytał: bez sędziów byli bezpiecznemi.
W marcu i kwietniu 1944 r. rozpoczęła się eksterminacja - spalono większość polskich i ormiańskich zabudowań, często razem z ich właścicielami. Ludobójstwo to było dziełem naszych współziomków – Rusinów, sąsiadów, przyjaciół, a nieraz krewnych czy nawet współmałżonków. W Kutach zamordowano ponad 200 osób. Postanowiliśmy jakoś uczcić pamięć tych ofiar mordów, na wybudowanie pomnika nie uzyskano by zgody, ukraińskie przepisy można było obejść poprzez zamontowanie tablicy na prywatnym grobowcu.
Protoplasta kuckiej gałęzi rodu Ciołków - Mikołaj, mój pradziadek, osiadł w Kutach w pierwszej połowie dziewiętnastego wieku, na pewno po powstaniu listopadowym, tj. po 1831 r .i po lub w czasie służby w wojsku austriackim, gdzie - jak odczytałem z zapisu księgi metrykalnej parafii kuckiej - służył jako Ladehren Bistrach 4 Comp . Miles (tego nie umiem przetłumaczyć, zapis mógł być źle napisany lub też źle odczytany przy przepisywaniu ).
Właśnie o grobowcu jego prawnuka , Kajetana , chcę skreślić tych kilka słów .
Stryjek Kajetan urodził się jako 6 dziecko mojego dziadka Jakuba ,był urzędnikiem w banku lub w firmie ubezpieczeniowej i zmarł na początku lat trzydziestych ubiegłego wieku , mając około 50 lat . Grobowiec , na którym została umieszczona tablica z nazwiskami pomordowanych zbudował on dla swojej teściowej ,Wojewódzkiej , ale wkrótce sam też w nim spoczął . Istnieje też możliwość , że też grobowiec wybudowała jego żona , Paulina , z domu Wojewódzka ( pochodziła z Sokala była nauczycielką ) dla swego męża i swojej matki.
Dokładnej daty ani kolejności śmierci nie da się ustalić z uwagi na brak dokumentów, jak i zapisów w księgach metrykalnych, które po wojnie częściowo zaginęły.
Do kwietnia 1944 r .w tym grobowcu spoczywali mój stryjek Kajetan i jego teściowa Wojewódzka .
W dawnych latach nie było zwyczaju częstego odwiedzania cmentarza, jak pamiętam, przychodziło się na groby dwa trzy razy w roku - zawsze na Wszystkich Świętych i w czasie, gdy Rusini obchodzili drugi lub trzeci dzień Wielkanocy,
W marcu 1944 r . w Kutach ukraińscy nacjonaliści zaczęli czystkę - wśród pierwszych ofiar, był zaprzyjaźniony z moją rodziną inżynier leśnik, Tadeusz Drwota. Z uwagi na szalejący terror nie można było go pochować, każdy bał się, że podczas kopania grobu i pochówku zostanie na cmentarzu napadnięty i zamordowany. Leżał niepochowany w naszym domu (aby jego trzy – czteroletnia córeczka nie oglądała zamordowanego w bestialski sposób ojca) prawie przez dwa tygodnie. Było to możliwe ze względu na niską temperaturę . .
Skontaktowaliśmy się ze stryjenką, która zgodziła się, aby spoczął w rodzinnym grobowcu . Trwało to tak długo, gdyż Polacy i Ormianie ( także i stryjenka ) w tym czasie bardzo rzadko przebywali w swoich domach – ukrywali się u znajomych, dobrych Rusinów, w sadach, zaroślach, a do pewnego czasu też i na cmentarzu, później nawet i tam nie było bezpiecznie.
Ojciec razem z nami zbił trumnę – raczej pakę do której włożyliśmy ciało i jak pamiętam przy pomocy braci Romka i Staszka Donigiewiczów, p. Drwotowej i jej siostrzenicy, Stasi Janisz przenieśliśmy zwłoki na cmentarz. Szliśmy nie drogą, lecz naszym ogrodem i sadem oraz ogrodem radcy Bogdana Norsesowicza ( graniczył z cmentarzem – obecnie zbudowano tam boisko sportowe ).
W niedzielę 23 kwietnia 1944 r .banderowcy zaatakowali w dzień. Na porannej Mszy św. ksiądz otworzył zakrystię i kazał uciekać. Spędziliśmy nad Czeremoszem cały dzień i następną noc. We wtorek wieczorem byliśmy już w Śniatynie.
Rodzinną miejscowość zobaczyłem ponownie z bratem Stanisławem po prawie 50 latach - dopiero w 1993 roku. Na cmentarzu czekała nas niemiła niespodzianka, grobowiec Ciołków opatrywała tablica z ukraińskim nazwiskiem.
Nie był to wyjątek - miejscowa ludność wykorzystywała polskie grobowce do pochówków swoich bliskich.
Kiedy odszukaliśmy grób naszego dziadka, Jakuba i ze śp. Anną - Niusią Kriwcową z domu Łucką obchodziliśmy cmentarz, dowiedzieliśmy się, że „dzikim lokatorem ” grobowca jest mąż znanej jej Rusinki – Ukrainki. Za każdym razem, gdy byliśmy w Kutach, na grobie zapalaliśmy znicze.
Następnym razem Pani Niusia powiedziała nam, że żona „lokatora ” pyta czy nie mamy nic przeciwko temu, aby on tam dalej leżał . Powiedzieliśmy, że może tam spokojnie leżeć tylko chcemym, aby dbano o grobowiec i choć trochę go wyremontowano. Prosiliśmy też, aby do końca nie została zniszczona tablica nagrobna z nazwiskami. Tablica była z alabastru – materiału dość nietrwałego i ząb czasu ją nieco nadwyrężył, chcieliśmy zastąpić ją nową, nastąpiło to dopiero w sierpniu 2010r .
W sierpniu 2009 r . będąc uczestnikiem projektu „ Kuty nad Czeremoszem mała stolica Ormian „ zobaczyłem, że grobowiec jest otwarty i częściowo zagruzowany, a tablica nagrobna zupełnie zniszczona .
Od znajomych z Kut dowiedziałem się, że żona „ dzikiego lokatora” miała kilkakrotnie sny, w których mąż prosił ją, aby go z tego grobowca zabrała, rzekomo i takie sny miały też i jego dzieci, dlatego zabrali go i pochowali w innym grobie.
Jak właściwie było, nie wiem, bo nigdy z nią nie rozmawiałem, a teraz prawdopodobnie już nie żyje . Mam tylko do nich żal, że po zabraniu zwłok grobowiec pozostawili zniszczony. Nie wiem, ale też i nie chcę wiedzieć, co zrobili ze szczątkami moich bliskich, które znajdowały się w grobowcu . Nie dopuszczam myśli że zostały one wyrzucone gdzieś na śmietnik .
W 2009 r . zleciłem remont grobowca. Po przyjeździe z Kut, Marta i Maciej Bohosiewiczowie z Fundacji Ormiańskiej KZKO zwrócili się do mnie z pytaniem, czy zgodzę się na umieszczenie tam pamiątkowej tablicy. Przystałem na to chętnie, bo sam zastanawiałem się nad formą upamiętnienia ofiar mordów w Kutach.
Mój brat i ja zebraliśmy wiele nazwisk, umieszczonych na tablicy dużo pomogła nam w tym wnuczka naszej kucharki, Pani Nusia z Kut, która była nieco starsza od nas, a mieszkając tam stale, lepiej zapamiętała tamte wydarzenia i nazwiska .
O uroczystym odsłonięciu i poświęceniu tablicy na stronie fundacji napisano:
„8 sierpnia br. na cmentarzu w Kutach nad Czeremoszem, podczas organizowanego przez Fundację Ormiańską KZKO obozu wolontariackiego, odbyło się uroczyste odsłonięcie tablicy upamiętniającej osoby, które zginęły w latach 1939 - 1945, a grobów ich nigdy nie odnaleziono. Uroczystość rozpoczęła się o godzinie 12-tej Mszą Świętą odprawioną przez proboszcza miejscowej parafii rzymsko-katolickiej. Po Mszy Świętej, ksiądz proboszcz z liczną rzeszą wiernych udał się na stary cmentarz, gdzie rozpoczęły się oficjalne uroczystości. Ksiądz Eugeniusz modlił się za dusze zmarłych. Po modlitwach, Prezes Fundacji Ormiańskiej KZKO, Marta Axentowicz-Bohosiewicz przedstawiła kilkuletnią historię działań zmierzających do upamiętnienia zmarłych. Na końcu głos zabrał Pan Bronisław Ciołek, właściciel grobowca, na którym została wmurowana tablica. Uroczystości zakończyły się wspólną modlitwą Ojcze Nasz, zapaleniem zniczy i złożeniem wiązanki kwiatów ”
Bronisław Ciołek
8 sierpnia 2010r. na cmentarzu w Kutach podczas organizowanego przez Fundację Ormiańską KZKO obozu wolontariackiego odbyło się uroczyste zamontowanie tablicy następującej treści:
Ś.P.
Mieszkańcy Kut, którzy zginęli w latach 1939 - 1945, a grobów ich nie odnaleziono
lista 114 nazwisk
Prosimy o pozdrowienie anielskie
FUNDACJA ORMIAŃSKA KZKO WRAZ Z RODZINAMI