ZAŁUCZE - kilka słów o właścicielu tego majątku
Henryk Krzysztofowicz (1878-1970) ożeniony z Wiktoryną Rogala-Zawadzką osiadł w Załuczu nad Czeremoszem, gdzie do 1863 roku mieszkał jego ojciec Roman Krzysztofowicz, a którego część zapisana została jego bratu - Witoldowi Krzysztofowiczowi; w sąsiedztwie niewielkiego dworku w tak zwanym Dolnym Załuczu, w którym mieszkał Eugeniusz Krzysztofowicz wybudował w 1934 roku(?)dwór z potężnym portykiem(obecnie zakład dla niesprawnych umysłowo dzieci). Dwór został wybudowany kosztem sprzedaży i kilku morgów pola, lecz pozbycie się lasu spowodowało w następnych latach nieuniknione skutki w postaci braku drzewa do opalania potężnego dworu. Niewiele wiadomo o sposobie gospodarowania Henryka w Załuczu, zachował się natomiast spis wyposażenia dworu w Załuczu opracowany po drugiej wojnie światowej przez Henryka wskazujący na jego zainteresowania i doskonałe rozeznanie na ówczesnym rynku antykwarycznym. Salon zawierał między innymi garnitur mebli biedermeierowski i empirowych, krótki fortepian mahoniowy Schweighofer z Wiednia, komody, zegary porcelanowe, żyrandol z 36 świecami; na ścianach wisiały francuskie dywany, i makaty oraz obrazy Józefa Chełmońskiego - Polowanie na głuszca, Józefa Brandta - Kwestarz, obrazy Rejchana, Wojciecha Kossaka - Ułani na koniach w lesie brzozowym, Wacława Pawliszaka - Rewia wojsk polskich przed królem Janem Kazimierzem, Juliana Fałata - Węglarze, Tadeusza Ajdukiewicza - Konie na pastwisku, Zygmunta Rozwadowskiego - Wyjazd na polowanie, Alfreda Wierusza - Kowalskiego - Krakowskie wesele, kilka sztychów oraz 32 miniatury. W jadalni stały dwa mahoniowe bufety, stół i 24 krzesła, lustro na konsoli; na ścianach wisiało 13 „starych” portretów cztery dywany perskie, w drzwiach kotara z sześciu zszytych karamani; z sufitu zwisał olbrzymi „pająk” kryształowy wykonany na zamówienie w wiedeńskiej firmie Zahn. Przedpokój to z kolei „szaragi” wiedeńskiej firmy, stoliki z blatami szlifowanymi, lampa w kształcie latarni; na ścianach dwa obrazy na blasze malowane. Holl urządzały krzesła biedermeierowskich, garnitur klubowy w wiedeńskiej firmy Portois, stoliki do gry w karty, stół przykryty perskim dywanem i cztery wazony porcelanowe – wiedeńskie, talerze i wazony z Korca, porcelana saska, stary Berlin, a także lampy wiedeńskie z brązu, kinkiety; na ścianach wisiały cztery sumaki, na podłodze dywany perskie; obrazy: Tadeusza Popiela- Żydzi, Józefa Jaroszyńskiego - Polowanie na dziki, Antoniego Piotrowskiego - Nagonka na śniegu, Damazego Kotowskiego - Jarmark na konie, dwa obrazy Zygmunta Rozwadowskiego, trzy Mieczysław Reyznera. Niemniej efektownie urządzone były: kancelaria – meblami „amerykańskimi”, trzy sypialnie ozdobiono między innymi świecznikami żydowskimi, perskimi dywanami, makatami buczackimi; skromniej urządzone były natomiast cztery pokoje gościnne. Wspomniany spis wymienia również komplet sreber stołowych na 50 osób, 4 duże i 4 mniejsze kandelabry koszyki, tace i tacki, 8 półmisków cukiernice, lichtarze, garnitur do kawy i herbaty.
W 1939 roku Henryk Krzysztofowicz wraz żoną wyjechał do Lwowa pozostawiając całe swoje życie i swój dorobek w Załuczu; po wojnie osiadł wraz z całkowicie sparaliżowaną i nie mówiącą żoną – Lunią, w Krakowie, gdzie zamieszkał u swej siostry Marii Kalinkowej przy ulicy Jabłonowskich; syn natomiast – Antoni, powołany w 1939 roku do wojska przeszedł drogę przez obozy na Węgrzech, Armię generała Andersa, bitwę o Monte Cassino do Londynu; tam też przyjechał po wielu latach owdowiały ojciec.
W swoich dwóch artykułach ( Moje kresy. Śniatyn - Załucze, słoneczne miasto,Moje kresy. Tajemnica Zbyszka Cybulskiego) Profesor Stanisław Nicieja przypomina historię rodziny Krzysztofowiczów z Załucza. Podczas tegorocznego wyjazdu również odwiedzilismy te miejsca, a co więcej udało nam się odnależć tablicę prawdopodobnie z nagrobka rodziny Krzysztofowiczów znajdującego się w kościele lub jego podziemiach w Załuczu. Poniżej zamieszczamy zdjęcia z kościoła w Załuczu oraz fragmenty znalezionej tablicy